sobota, 29 czerwca 2013

Recenzja: EVE - Lip Lock

Eve - Lip Lock
 From the Rib / RED Distribution
Długo oczekiwana czwarta studyjna płyta amerykańskiej raperki ukazała się 14 maja tego roku, po bezmała jedenastu latach przerwy. Oczekiwania fanów wzrosły ogromnie. Po odsłuchaniu materiału pozostajemy jednak z wrażeniem niedosytu, zmieszania. Krążek uderza zdecydowanie w tony taneczne, sięga po nowe brzmienia (w tym dubstep). Słyszymy tu Eve pewną siebie, dojrzałą, nie tak agresywną jak na ostatnim albumie Eve-olution. Mieszanka jaką nam zaserwowano jest jednak nie do końca spójna. Czyżby to efekt wieloletniej pracy nad albumem i perturbacji z wytwórnią? Goście na albumie nie zachwycają. Kawałek Keep Me From You z udziałem Dawn Richard brzmi bardziej jak odrzut z sesji nagraniowej do Goldenheart. Rozczarowuje też Missy Elliott w nijakim Wanna Be. Pojawia się też Snoop Dogg (nie -Lion tym razem) w Mama in the Kitchen oraz Chrisette Michele w dobrym Never Gone. Najmocniejszą stroną krążka jest singlowe Eve z udziałem Miss Kitty oraz przepełnione pozytywną energią Forgive Me, utrzymane w klimacie reggae. Album zdecydowanie nie ma potencjału, aby zdominować listy przebojów. Eve wypada jednak wciąż o wiele lepiej niż obecnie najpopularniejsza raperka Nicki Minaj. Lip Lock, wydany po tak długiej przerwie pokazuje, że Eve wciąż należy do czołówki w swoim fachu. Podjęła ryzyko, mieszając style, ale jej rap pozostaje dalej miły dla ucha, choć nie najwyższych lotów jeżeli chodzi o treść. Ryzyko to może nie do końca opłaci się komercyjnie, niemniej miło jest wiedzieć, że Eve nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, a jej kariera nie musi opierać się wyłącznie na featuringach u innych artystów.

Ocena - 3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz