Robin Thicke - Blurred Lines
Star Trak / Interscope
Czy uwierzycie, że to już szósty album Robina? Niektórzy znają go dzięki rewelacyjnemu singlowi Blurred Lines i do tych wszystkich mówię: wstydźcie się! Ale zanim zaczniecie nadrabiać braki i poznawać twórczość tego 'croonera', warto posłuchać jego ostatniego dzieła. Album oficjalną premierę miał wczoraj. Hołduje on idei 'krótko i na temat'. Mamy tu tylko 11 utworów i każdy z nich wpisuje się mniej lub bardziej w temat zapodany w pierwszym, przebojowym już singlu. Robin czerpie z życia pełnymi garściami i ten nastrój usiłuje nam przekazać poprzez to wydawnictwo. Zaczyna się mocno, od tytułowego Blurred Lines, potem jest równie tanecznie i wesoło. Timbaland stworzył utwór Take it Easy on Me (chyba druga najbardziej taneczna piosenka na albumie), dalej mamy funkowo popowe Oh La La oraz Ain't No Hat 4 That. Get in My Way przywodzi także na myśl lata 80-te. Odczuwa się tu inspiracje Jacksonem, Marvinem ale i miłośnicy Princa powinni być zachwyceni. Dopiero kolaboracja z Kendrickiem Lamarem ma bardziej współczesne, ale równie bezbłędne brzmienie - chodzi tu o Give it to U. Mamy jeszcze housowo-funkowe Fell Good, dowód na to, że will.i.am potrafi tworzyć jeszcze dobre kawałki. Kolejne utwory wyciszają lekko klimat. Warta odnotowanie jest tu jeszcze ballada dla małżonki: For The Rest of My Life. Ogólnie można się czepiać, doszukiwać podobieństw do Timberlake'a, mało subtelnej warstwy lirycznej piosenek, ale nie można odmówić Robinowi powrotu w wielkim stylu. Taneczne klimaty, które wcześniej ledwo wykorzystywał, na tym albumie wygrały. Producenci i gwiazdy wspomagające oraz niewątpliwy sukces kasowy piosenki (i teledysku) Blurred Lines sprawiły, że jest to jeden z ciekawszych albumów na lato. Zapraszam wszystkich do słuchania, kupowania, dzielenia się wrażeniami.
Ocena - 4+